Znajomi mają gorzej. Na starym młynie, przeznaczonym do rozbiórki zagnieździł się zimorodek. A że przyrodnicy się kręcili, oglądać bobry wycinające Andrzejowe drzewa, to i zimorodka, skubańcy zauważyli. Cały teren ocieka wodą, są łąki podmokłe. I co, szum się zrobił,ekspertyzy, inwentaryzacje przyrodnicze, takie sprawy. I skończyło się tak - bobry nie do ruszenia, młyn nie do rozebrania, staw nie do wykopania, łąka nie do zmeliorowania, a najlepiej - nawet nie do koszenia, ale o to akurat troszczą się konie
